Trwa produkcja gałązkowych okienek. Gałęzie przytaszczyłam z Dębiny, całe naręcze. Efekt finalny w najbliższych postach. A teraz jej przedsmak, czyli wianek który od wczoraj wisi na naszych drzwiach. Czegoś mi jeszcze w nim brakuje.
"A czy to się je z chlebem ?" - zapytała babcia G. widząc talerz kolorowych krążków, czym wprowadziła nas w ogólną konsternację. "Możesz jeść, jak Ci pasuje" - odpowiedzieliśmy, gdy już opanowaliśmy salwę śmiechu. Babcia G. zjadła bez chleba :)
Nie było to nasze pierwsze sushi, nie było tez najładniejsze, ale smakowało dobrze.
Jestem zauroczona zastosowaniem naturalnych materiałów w domu. Szczególnie zachwyca mnie drewno, a największym sentymentem darzę brzozę. Odnalazłam kilka zastosowań brzozy we wnętrzu.
Składniki na około 30 ciastek 2,5 szklanki płatków owsianych (zwykłych albo błyskawicznych) 200
g margaryny 1 szklanka cukru 1/4 szklanki ciemnego brązowego cukru Muscovado 2 łyżki oleju roślinnego po garści rodzynek, suszonej żurawiny, pokrojonych na mniejsze kawałki suszonych śliwek, moreli, czy posiekanych orzechów - do wyboru, do koloru (dla mnie im więcej, tym lepiej) 1 łyżeczka aromatu waniliowego 1 szklanka mąki
pszennej 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej szczypta soli Przygotowanie:
Blachę wyłożyć papierem do
pieczenia. Margarynę utrzeć (zmiksować) na puch, pod koniec wsypując biały
cukier i dalej miksując. Dodać cukier brązowy i zmiksować. Dodać olej i
zmiksować. Wsypać pozostałe składniki na jeden raz i zmiksować. Z ciasta robić
kulki wielkości orzecha włoskiego (lub większe, wedle uznania), spłaszczyć je
łyżką. Układać na blaszce z sporych odstępach. Piec w temperaturze 180ºC przez
około 15 minut do lekkiego zbrązowienia). Chwilę odczekać przed zdjęciem z
blachy. Studzić na kratce. Chrupać, chrupać, chrupać.
Uwaga: Przepis wypróbowałam będąc na diecie bezmlecznej, jeśli zwykłą margarynę zastąpicie bezmleczną, ciasteczka dobre będą także dla alergików.
Robiłam porządki w pudle z recyklingowymi resztkami i natknęłam się na kartki, które robiłam chyba 3 lata temu. Kartki wykonane z resztek kartoników, wstążek, koronek, szarego papieru, papierowych ręczników kuchennych oraz wydrukowanych, postarzonych zdjęć z internetu. Postarzanie odbyło się przy pomocy zaparzonej herbaty i kawy - kawa działa lepiej. Część obrazków tradycyjnie gnieciona - jakoś bardzo przypadła mi do gustu taka faktura papieru :)
Papier + mulina + wata = wieniec walentynkowy ! Tak wygląda wieniec z poprzedniego posta po obklejeniu
szarym papierem pakowym z Ikei. Papier został porwany na paski, pognieciony i porządnie
nasmarowany klejem do tektury.
To dopiero początek walentynkowego wieńca.
A teraz serca. W ruch idzie gnieciony papier: szary,
czerwony i biały – śniadaniowy. Do tego wata, sznurek i mulina. Takie serca robi się naprawdę szybko.